Błędy makijażowe na pierwszej randce… których mężczyźni nie wybaczają.
A więc stało się. Ty i on, i może jeszcze reszta świata, której będziecie starać się nie zauważać podczas tak długo wyczekiwanego wspólnego wieczoru. Niezależnie od tego, czy wybieracie się do przyciemnionych sal kinowych lub teatralnych, czy wręcz przeciwnie – w miejsca w pełni oświetlone, np. na skałkę wspinaczkową, na pewno będziesz chciała wtedy świetnie wyglądać. Co może popsuć twoje plany? Lepsze, które, jak wiadomo nie od dziś, jest wrogiem dobrego. Uniknij go, starając się nie popełniać podstawowych błędów w makijażu, które zdarzają się najczęściej właśnie na pierwszej randce. A komu zdarzają się one przede wszystkim? Kobietom, które zdecydowanie chcą za bardzo i które wysyłają w ten sposób w stronę mężczyzn sygnał… nie, nie SOS, raczej „ratuj się, kto może”!
1. Rzęsy – nie wiem, czy wiesz, ale jest wśród mężczyzn takie określenie na pewną przypadłość kobiet, które przesadzają z nakładaniem tuszu na rzęsy. Dla mężczyzn rzęsy wyglądają wtedy jak… nóżki muchy. Są krótkie i przysadziste. Jakby na kontrze do tak upragnionego przez kobiety efektu lekkości i zwiewności motyla… I rzeczywiście, coś w tym jest. Rzęsy pokryte zbyt grubą warstwą tuszu, to na pewno nie rzęsy, które nadają spojrzeniu lekkości, ale rzęsy, która sprawiają, że spojrzenie zaczyna wręcz ciążyć. Dotyczy to także rzęs źle rozdzielonych, źle podkręconych albo kiedy czas przydatności twojego tuszu minął już jakiś czas temu. Nie rób tego, nie zamieniaj swoich oczu w nic, co przypomina istotę z odwłokiem, choćbyś spotykała się z najprzystojniejszym entomologiem w całym mieście. Nawet on może odlecieć szybciej niż ci się zdaje – i wiesz, co mamy na myśli, mówiąc „odlecieć”.
2. Skóra twarzy – czasem rzeczywiście jest tak, że żyje swoim życiem, ale najczęściej jednak za jej stan odpowiadamy my same. Od poniedziałku do piątku może świecić niezwykłym blaskiem i uwodzić lekkimi rumieńcami na policzkach po to, by w sobotę zamienić się ni stąd, ni zowąd w coś przypominającego popielniczkę. Ale czyżby ni stąd, ni zowąd? Twój styl życia – niewyspanie, nieoczyszczanie skóry, przebywanie w zadymionych pomieszczeniach – pozostawia na twojej twarzy swoje ślady, czy chcesz tego, czy nie. I póki co nie wynaleziono jeszcze podkładu, który by zmęczenie cery naprawdę (ale tak naprawdę) maskował. Jeśli więc wydaje ci się, że zarwana noc przed randką doda twojemu wyglądowi nonszalanckiego sznytu – mylisz się. A jeśli myślisz, że czwarta warstwa podkładu ten nonszalancki tylko w twoim wyobrażeniu sznyt zamaskuje – mylisz się jeszcze bardziej. Po prostu – wyśpij się, a tym samym… pokaż, że lubisz spędzać czas w łóżku. To ulubiony mebel wszystkich mężczyzn, zwłaszcza, gdy leży już w nim kobieta.
3. Usta – w tym wypadku nie chodzi nawet o to, że ta niezwykła część ciała, wraz ze swoim krojem i odcieniem, to nawiązanie do części intymnych ciała kobiecego, a tym samym waszych ewentualnych, kiedyś tam, cielesnych uniesień… więc po prostu muszą wyglądać dobrze (nie ważne, czy umawiacie się na kserowanie książek w bibliotece, czy na wiadomo co na Tinderze).
Tu chodzi o to, że widok ust źle umalowanych (czy wręcz przemalowanych!), pokrytych źle dobranym kolorem pomadki (ciemny fiolet nie przyciąga tak już męskich oczu jak soczysta czerwień), które w dodatku pozostawiają nieestetyczne ślady na szklankach i kieliszkach (nie, to nie jest sexy), nie jest zdecydowanie zachętą do tego, czym powinna zakończyć się każda udana randka (niekoniecznie pierwsza), czyli… pocałunkiem. A pośpieszne wycieranie warg w ostatniej chwili w chusteczkę czy w rękaw jest również zupełnie wykluczone. Co więc w zamian?
Mężczyźni odpowiadają – natura, natura i jeszcze raz natura. Od czasu do czasu (najlepiej podczas rozmowy wypełnionej patrzeniem sobie głęboko w oczy) przygryzaj wargi tak, by krew płynęła w nich szybciej… Lepszego koloru ust (i sposobu na uwodzenie!) nie wymyślił jeszcze żaden koncern kosmetyczny…
Najnowsze komentarze